dr inż. Iwona Krawczyk-Kłys

Choroby samotnego serca

Szczupła sylwetka to marzenie milionów kobiet, które walczą zaciekle ze swym ciałem, by osiągnąć ideał. Chcą doskoczyć do tych najlepszych, czyli najchudszych (no, choćby do drugiej ligi). Uważają, że tylko szczupłe dziewczyny czeka miłość, kariera, sława, majątek. Wielu z nich brak akceptacji własnego ciała, a błędny stosunek do odchudzania rujnuje im życie. Wpadają w ciężką chorobę: anoreksję lub bulimię, które choć mają związek z zawartością talerza, są dolegliwościami duszy.

Choroby samotnego serca

Zagłodzić się na śmierć

Anoreksja, czyli jadłowstręt psychiczny, to choroba ludzi młodych. Częściej dopada nastolatki lub dwudziestoletnie kobiety niż ich męskich rówieśników. Może dlatego, że zainteresowanie własnym ciałem i wyglądem ma dla nich mniejsze znaczenie. Anoreksję opisywano już w średniowieczu, choć wtedy medycyna znała jej nieliczne przypadki. Święta Katarzyna z Sie-ny, żyjąca w XIV wieku, nie jadła miesiącami. Robiła to z miłości do Boga.

U dzisiejszych anorektyczek utrata wagi jest celem samym w sobie. Początkowo odchudzanie może spowodować chęć bycia piękną, czyjaś uwaga, walka o nieszczęśliwą miłość (nie chce mnie, bo jestem za gruba!). Szybko jednak utrata kilogramów staje się ideą nadrzędną, nadwartością, wszystkim, co w życiu ważne. Nawet wtedy, gdy chore tracą 20–25% wagi poniżej właściwej dla ich wzrostu i wieku, w pamiętnikach piszą: „nie mogę niczego jeść”. Mają spaczony obraz własnego ciała. Jeśli poprosimy, by narysowały siebie, malują bałwanka lub niezdarnego misia z grubym brzuchem. Latem chętnie odsłaniają patykowate nogi, chude obojczyki, nie zdając sobie sprawy z nieestetycznego wyglądu. Chcą szczupleć nawet wtedy, gdy nie mogą siedzieć na twardym krześle, bo odgniatają sobie kości.

Anorektyczki często pochodzą z tzw. dobrych domów. Są zdolne, ambitne (prymuski w szkole i na studiach). Żyją na ogół w rodzinach nadopiekuńczych lub takich, gdzie rodzice czy mąż decydują o wszystkim. Jedyna niezależność, na jaką sobie mogą pozwolić, to kontrola nad własnym ciałem. Tę możliwość daje im głodzenie się. Chudnięciu towarzyszy poczucie mocy, silnej woli, satysfakcja, że coś zależy od nich. W unikaniu jedzenia wykazują więc żelazną wolę. Czasami piją tylko herbatę, niewielką ilość kefiru. Po zjedzeniu jabłka, które dostarcza organizmowi 70 kalorii (potrafią je liczyć doskonale), prowokują wymioty i biorą środki przeczyszczające.

Następstwem jest tak duży spadek wagi, że przestają funkcjonować jajniki i zatrzymuje się miesiączka. Chora przypomina szkielet powleczony po-marszczoną, przedwcześnie postarzałą skórą. Jej włosy są matowe, wypadają garściami, pogarsza się wzrok, psują zęby i kości. Około 10% pacjentek umiera, z tym, że śmierć następuje na ogół z powodu choroby, która dołącza do niekontrolowanego odchudzania. Może to być zachłystowe zapalenie płuc, spowodowane zanikiem mięśni do przełykania. Zdarzają się śmiertelne zaburzenia rytmu serca, związane ze złą gospodarką elektrolitową, połączoną z ubytkiem sodu lub potasu.

Szturm na lodówkę

Kiedyś zakładano, że anoreksja i bulimia to ta sama choroba, która może różnie przebiegać, składać się jakby z innych elementów. Określono ją nawet: bulimioreksja. W roku 1987 Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne zakwalifikowało bulimię jako odrębną jednostkę chorobową.

Bulimiczki chcą również schudnąć, ale z mniejszą determinacją podporządkowują życie temu celowi. Charakterystycznym objawem ich choroby jest irracjonalny przymus obżarstwa. Anorektyczka ma poczucie winy po zjedzeniu sucharka, bulimiczka pochłonie trzy bochenki chleba z kilkoma słoikami dżemu, stos drożdżówek lub kilogramy czekolady. Dorosły człowiek zjada przeciętne 2–3 tysiące kalorii dziennie. Chora na bulimię podczas ataku obżarstwa – nawet 10–15 tysięcy kalorii. Je szybko, łapczywie, bez przyjemności i końca. Napady żarłoczności pojawiają się w różnych odstępach czasu, w rozwiniętym stadium choroby nawet kilka razy dziennie. Często pacjentka nie je cały dzień, by nocą opróżnić lodówkę.

Na ogół rozładowuje w ten sposób napięcia psychiczne, lęki, stresy, poczucie zagrożenia, które niesie życie. Czasami są to trudności w szkole, pracy, kontaktach towarzyskich, rozwód, brak miłości, utrata dziecka, śmierć kogoś bliskiego, poczucie osamotnienia i pustki. Bulimiczki często są ambitne, przebojowe, odnoszą sukcesy w życiu zawodowym. Za tym parawanem skrywa się jednak kobieta wątpiąca we własne możliwości, żyjąca w poczuciu lęku, osaczenia, mająca głęboko zakorzenione zaburzenia osobowości. Sprawia ona sobie przyjemność jedzeniem. Jest to znany mechanizm radzenia z kłopotami, również w otyłości prostej.

Bulimiczki zjadając stosy pożywienia chcą być jednak szczupłe. Po błogim uczuciu odprężenia, które przynosi im atak obżarstwa, powstaje katastrofalna wizja przyrostu wagi. Narasta panika, silne poczucie wstydu, winy i obrzydzenia do samej sobie. Biorą wtedy tabletki przeczyszczające, hamujące łaknienie, moczopędne, czasem w takich ilościach, że zdrowy człowiek, by tego nie przeżył. Zmuszają się do wymiotów. Czynności te powodują tak du-żą utratę wapnia, potasu i sodu, że towarzyszą jej obrzęki ciała. Chora bierze je za otyłość i ma następny powód do stosowania drakońskich metod... aż do następnego ataku obżarstwa. Wszystko to powoduje u niej:

  • zaparcia, rozwolnienia, bóle brzucha
  • uszkodzenia szkliwa zębów spowodowane ciągłymi wymiotami kwaśnej treści żołądka
  • arytmię serca, bóle głowy
  • uczucie zmęczenia, ospałości przeplatające się z niepokojącymi lękami, zmianą nastrojów.

Schorzeniu towarzyszy duża huśtawka wagi nawet do 10 kg w ciągu miesiąca. Nieleczona bulimia grozi poważnymi zaburzeniami metabolicznymi i fizycznym wyniszczeniem.

Najbardziej skuteczna pomoc

Anoreksję i bulimię powinien leczyć psychiatra. Obie choroby są trudne w terapii. Czasami występują naprzemiennie albo jedna przechodzi w drugą. Zdarza się (na szczęście rzadko), że z różnym nasileniem towarzyszą pacjentce do okresu przekwitania. Kobiety dotknięte tymi dolegliwościami mają odmienne od normalnych obyczaje żywieniowe. Leczenie powinno je stopniowo zmieniać. Wymaga to przestawienia psychiki pacjentki, która nie widzi zagrożenia i uważa, że nic jej nie dolega. W zaawansowanym stadium choroby najskuteczniejsza jest pomoc w szpitalu, na oddziałach zamkniętych. Pacjentka musi świadomie zgodzić się na to, podpisując tzw. kontrakt. Jednym z jego punktów jest niemożność posiadania własnego jedzenia.

Zadaniem terapii jest m.in. wyciszenie odruchów wymiotnych, które u chorych może wywołać sama myśl o pełnym żołądku. Dlatego w stołówce szpitalnej, kobiety pozostają przy stolikach, np. jeszcze przez pół godziny po zjedzeniu posiłku. Nawet jeśli po tym czasie wymiotują, uczą się zatrzymywać pokarm choć na trochę. Zmiany nawyków żywieniowych wspomagane są preparatami przeciwdepresyjnymi nowej generacji, które działają także, np. przy bulimii, na mechanizmy przejadania się. Pomagają też leczyć towarzyszące obu chorobom natręctwa, czyli uporczywe myśli o jedzeniu, otyłości oraz poczucie winy związanym z tuszą. Czasami organizm chorej jest tak wyniszczony, że zanim rozpocznie ona terapię na oddziale psychiatrycznym, trafia na internę. Tam podaje się jej kroplówki, nawadniające i odżywiające organizm. Przeprowadza się też badania, wykluczające inną chorobę, mającą związek z utratą wagi, np. niedoczynność przysadki mózgowej lub nowotwory.

Ważna jest też psychoterapia szpitalna, czyli praca nad problemami rodzinnymi, społecznymi, zawodowymi, osobistymi, która leczy duszę i żołądek. Chore nie żyją przecież w próżni. Czasem przyczyna i skutki dolegliwości zazębiają się tworząc błędne koło. Kobieta czuje się nieszczęśliwa, więc ucieka w anoreksję lub bulimię. Jej postawa jest trudna do zaakceptowania przez domowników, którzy widzą, jak córka, żona, synowa zamyka się w sobie i pogrąża w chorobę. Rodziny wstydzą się ich zachowań, bo np. dom zaczyna cuchnąć wymiocinami i nieprzyjemnie zaprosić do niego znajomych. A więc najpierw układy rodzinne wywołują chorobę, a potem ona zaburza normalne funkcjonowanie domu. Dlatego bardzo potrzebna jest terapia rodzinna. Wtedy jest większa szansa, że po kilkumiesięcznym leczeniu, wymagającym cierpliwości, choroba nie wróci.

Sławne anorektyczki i bulimiczki

  • Księżna Walii, Diana, ukrywała całe lata napady bulimii i anoreksji. Zmagania z chorobą zostały opisane w biograficznych książkach o Lady Di, które trafiły na polski rynek.
  • Karen Blixen – autorka „Pożegnania z Afryką” – przez znaczną część życia głodziła się. Przyjmowała wyłącznie płyny, „odżywiała się” szampanem.
  • Marylin Monroe – aktorka, miewała napady żarłoczności, np. tyła w ciągu krótkiego czasu 15 kg i następnie gwałtownie chudła. Reagowała w ten sposób na niepowodzenia życia osobistego, pozbawionego miłości i ciepła.
  • Jane Fonda – aktorka, od 12. do 35. roku życia walczyła z anoreksją, która przeszła w bulimię. Po latach wyznała: „to straszne uzależnienie niszczyło mi życie”.
  • Liza Minelli – aktorka i piosenkarka (najgłośniejsza rola w filmie „Kaba-ret”). Całe lata walczyła z bulimią.
autor: Joanna Bem

Przeczytaj inne porady z tej kategorii

Staram się, a efektów nie widać

Praktycznie każdego dnia można spotkać kobiety, które mimo ogromnego zaangażowania w trening fizyczny nie odnoszą żadnych znaczących sukcesów w kształtowaniu swojej sylwetki. Winą za brak ...

czytaj więcej

Jak podwyższyć przemianę materii

Czerw 25, 2014 Nadwaga i otyłość

Czasy, kiedy mogliśmy objadać się do woli dla wielu z nas minęły bezpowrotnie. Wciąż z zazdrością zerkamy w przeszłość i wspominamy beztroskie lata. W młodości ...

czytaj więcej
POKAŻ