Każde z tych dzieci wymaga specjalistycznej, długiej opieki, aby zdrowe mogło opuścić szpital i inkubator. Przebywa w nim zwykle do uzyskania 2 kg masy ciała i terminu naturalnego porodu (przeciętny spędza na oddziale intensywnej terapii 80 dni). Często ten trud i koszty są zaprzepaszczane zaniechaniem profilaktyki zakażeń wirusowych, na które te maluchy, słabsze od innych, są narażone. Jeśli nie zabezpieczy się ich odpowiednimi lekami, to cała wcześniejsza batalia o życie i zdrowie idzie na marne.
Groźny wirus
Najczęściej niemowlęta i noworodki atakuje tzw. wirus oddechowy RSV (Respiratory Syncytial Virus). Najwięcej malców zakaża się nim każdego roku w sezonie listopad – kwiecień. Infekcje spowodowane patogenem są bardzo powszechne i przechodzą je niemal wszystkie dzieci w pierwszych latach swego życia. Około 66% ulega im, zanim skończy pierwszy rok. Choroba ma różne oblicza, od łagodnych stanów grypowych do poważnego zakażenia oskrzelików i oskrzeli, aż po ciężką infekcję płuc (np. przewlekłe dysplazje oskrzelowo-płucne). Powikłania te występują ze szczególną siłą u dzieci urodzonych przedwcześnie. W ich organizmie jest bowiem brak matczynych przeciwciał, które nie zdążyły przekroczyć bariery łożyskowej i zabezpieczyć dziecko. Wąskie i niedojrzałe drogi oddechowe malca oraz słabiej rozwinięty układ immunologiczny zmniejszają odporność na ten patogen. Według danych europejskich, około 3% niemowląt urodzonych przedwcześnie, zakażonych wirusem RS umiera. Jest on też główną przyczyną hospitalizacji malców na oddziałach intensywnej terapii (25% z nich wymaga wentylacji mechanicznej, która ratuje życie, ale może uszkadzać płuca). Istnieją też badania, wykazujące, iż zachorowanie spowodowane wirusem RS, zwiększa ryzyko wystąpienia astmy w późniejszym okresie dzieciństwa (dotyka 37% dzieci po RS) oraz w życiu dorosłym.
Zabawki i ubranka
Głównym sposobem przenoszenia wirusa RS jest kontakt z zakażonymi wydzielinami z nosa lub oczu chorego. Zdrowy jeszcze malec może po prostu dotykać rączką twarzy dziecka chorego lub bawić się zabawkami zainfekowanego przez brata czy kolegę. Źródłem infekcji bywają też ubranka, np. rękawiczki, na których znajdują się zakażone drobnoustroje. Inną formą jest droga kropelkowa, kiedy to wystarczy, że osoba chora kichnie.
Infekcjom sprzyja też niski status ekonomiczny rodziny (szerzą się w zatłoczonych mieszkaniach), karmienie niemowlęcia sztucznym mlekiem, przebywanie w zadymionych pomieszczeniach. Maluchy narażone na bierne palenie papierosów są bardziej podatne na infekcje, gdyż wdychany przez nie dym tytoniowy osłabia mechanizmy obronne dróg oddechowych.
Pozorne oszczędności
Generalnie wszystkie małe dzieci mają niski poziom przeciwciał, dlatego są potencjalnym obiektem infekcji wirusowych. Ich system odpornościowy jest niedojrzały i nie mogą bronić się przed inwazją patogenów, jak dorośli. Jednak szczególnie zagrożone są wcześniaki, posiadające niedobory we wszystkich aspektach funkcjonowania układu immunologicznego. Dlatego, aby wielotygodniowy trud ich „odchuchania” nie poszedł na marne, należy je profilaktycznie zabezpieczyć. Przed sezonem zmasowanego ataku wirusa RS (listopad – kwiecień) należy maluchowi podać jego przeciwciało. Jest nim preparat paliwizumabu (Synagis), skuteczny wobec wszystkich odmian wirusa. Podaje się go pięć razy, w formie zastrzyków domięśniowych. Ta profilaktyka jest droga (około 15 tys. złotych dla noworodka). Jeśli nie poda się preparatu, koszty leczenia (w tym wielokrotne pobyty dziecka w szpitalu) są znacznie większe (około 80 tys.). Źle zadbany noworodek to chory człowiek dorosły.
Dlatego lekarze noenatolodzy (czuwający nad zdrowiem wcześniaków) walczą o profilaktyczne zabezpieczenie maluchów przed wirusem RS. Jednak nie wszystkich (jak to ma miejsce w Europie), ale tych z grup najwyższego ryzyka (urodzonych przedwcześnie oraz cierpiących na dysplazje oskrzelowo-płucne). Patogen jest też szczególnie niebezpieczny dla dzieci chorych na mukowiscydozę, ponieważ może spowodować niewydolność oddechową. Le-karze zalecają, by wszystkim zagrożonym malcom podawać paliwizumab przez kolejne dwa lata. Dzieci tych w roku 2005 było u nas 1824 (229 w woj. mazowieckim). Niestety, tylko niewielki procent został zabezpieczony. Może to też jest powodem, że mamy najwyższy wskaźnik umieralności noworodków w całej Europie – 7,3 na 1000 osób.